Przejdź do treści

Ja i moje pędzle

    Malarstwo zagościło u mnie na dobre.

    Polubiłam je, a wręcz pokochałam i chyba z wzajemnością. Ale nie zawsze było nam po drodze. Pamiętam zajęcia z malarstwa i rysunku na studiach. Nie ukrywam – nie były to moje ulubione zajęcia. Znacznie lepiej odnajdywałam się w grafice (szczególnie tworzenie plakatów), grafice edytorskiej, składzie czasopism i powiem szczerze… tak widziałam swoją przyszłość. Nie przypuszczałam, że ta droga samoistnie odejdzie i sama zechcę próbować różnych technik malarskich. Tak, przeprosiłam się z pędzlem.

    Uczucie wróciło, większe i silniejsze. Na tyle, że teraz oprócz pędzli maluję też szpachelkami malarskimi, wykorzystuję technikę „wylewania” farby, mam za sobą też warsztaty z malowania żywicą. Różnorodność jaką daje mi malarstwo jest dla mnie  wolnością zamkniętą w formie obrazu. Wasze reakcje to dla mnie złoto i ogromna mobilizacja do dalszego działania. Za co.. tak po prostu, po ludzku dziękuję.


    PS. Tak, jestem jednym z tych artystów, którzy dbają o narzędzia do pracy (dlatego są takie czyste). Zostawienie nieumytego pędzla na jeden dzień niestety kończy się tym, że trzeba go wyrzucić, dlatego o ile podczas pracy ubrudzone jest wszystko (sztaluga, podłoga, moje ubranie, ręce, twarz, łapy kota) o tyle po całym tym harmidrze sprzątam jak każdy normalny człowiek.

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *